II Nocnym Rajdzie na Orientację – Na tropie jurajskich duchów….. nocne podejście numer 2…..
Do wyboru były trasy o różnej długości i stopniu trudności: rowerowa rekreacyjna – 50 km, rowerowa giga – 100 km, rowerowa extreme – 150 km oraz piesza – 30 km. Wszystkich uczestników obowiązywał inny limit czasowy, jednak godzina 6:00 była deadline’em dla każdego ze startujących. My wybraliśmy 100 km trasę rowerową.
Godziną zero była dla nas 22:00. Pomimo, że każdy klasyfikowany był indywidualnie, zdecydowaliśmy się na start w grupie czteroosobowej. Także dlatego, że pogoda nie rozpieszczała. Cały dzień było chłodno i zanosiło się na deszcz. Ostatecznie, kilkanaście minut przed startem większość zdecydowała się kurtki przeciwdeszczowe.
Celem minimum było zmieszczenie się w limicie czasowym. Kolejnym – zdobycie wszystkich punktów kontrolnych. Ubiegłoroczna, nocna edycja pokazała nam, że wbrew pozorom, nie jest to takie proste zadanie. Noc, zmęczenie, senność a przede wszystkim, mnóstwo jurajskich podjazdów potrafią dać o sobie znać. Marcowe, dzienne wydanie rajdu na orientację, było łatwiejsze, ale też dało popalić. Pomimo zmieszczenia się wówczas w limicie czasowym, nie udało nam się zaliczyć wszystkich punktów. Dlatego nasza determinacja była tak duża.
Nie chcieliśmy, by Jura wygrała z nami po raz kolejny. Padający deszcz wpłynął jednak na nasze nastroje. Pojawiły się obawy przed błotem i mokrą nawierzchnią, które okazały się słuszne – 3 z 4 załogantów regularnie lądowało na ziemi. Na szczęście oprócz kilku siniaków i otarć, nikomu nic się nie stało.
Połowa trasy minęła bardzo szybko i sprawnie. Punkty kontrolne, pomimo, że oddalone od siebie o kilkanaście kilometrów, okazały się być łatwe do odnalezienia. To mobilizowało do dalszej walki.
Kiedy w okolicach 5 nad ranem udało się zdobyć ostatni punkt kontrolny, byliśmy pewni, że osiągnęliśmy cel. Godzina zapasu i około 12 km do pokonania – to musiało oznaczać sukces, chociaż nikt nie przewidywał tak różowego scenariusza.
Na mecie zameldowaliśmy się ostatecznie około 5:30. O 6:00 organizatorka Monika Kosmala poinformowała, zgodnie z planem, o końcu limitu czasowego.
W bazie rajdu panowała iście sielska atmosfera – ognisko, pieczenie kiełbasek, wspólne zdjęcia i ogłoszenie wyników…. Zdobywczyni pierwszego miejsca zameldowała się wcześniej na mecie, dlatego podczas oficjalnego rozdania na podium stanęła Ewelina Puchała – zdobywczyni 3. miejsca oraz ja, druga na tej trasie.
Marcin Brol, a także Adam Saletnik, czyli męska połowa naszej ekipy, stanęli na najniższym stopniu podium. Pomimo, iż po cichu liczyli, że w kategorii kobiet uda się zgarnąć puchar, swojego kompletnie się nie spodziewali.
Przysłowie mówi – do 3 razy sztuka. I tym razem pasuje ono doskonale do naszego uczestnictwa w rajdach organizowanych przez Rowerową Norkę, biorąc pod uwagę nasz marcowy, dzienny start.