16 maja razem z Adamem wybieramy się do Opola by wziąć udział w zawodach na orientację SETKA Z HAKIEM. Jak sama nazwa wskazuje, do pokonania będziemy mieli dystans 100 km. Oboje nie mieliśmy do czynienia z takim dystansem. Żadne z nas nie przebiegło też maratonu. Postanowiliśmy, że chociaż w minimalny sposób przygotujemy się do zawodów. W tym celu w ubiegły piątek wybraliśmy się w góry. Adam przygotował ambitną, 13-sto godzinną trasę, podczas której mieliśmy pokonać dystans około 50-ciu kilometrów.
Nasz dzień zaczął się bardzo wcześnie, pobudka o 4 rano. Dzięki mamo, że zadzwoniłaś o 4:17 i mnie obudziłaś! Tramwaj 4:47 – zdążyłam! Odjazd pociągu 5:26. Pomimo, iż zarówno Adam jak i ja, słyniemy z notorycznego spóźniania się, miejsce w pociągu zajmujemy kilka minut przed czasem. Kierunek – Węgierska Górka. Mieliśmy ponad 2 godziny podróży i czasu, by ostatecznie zdecydować jaką drogę obieramy. Nie było wątpliwości, że wędrując przez Magurkę Radziechowską, następnie Wiślaną zdobędziemy szczyt Baraniej Góry.
Pogoda w Węgierskiej Górce była idealna. Optymalna temperatura, trochę słońca i delikatny wiatr. Mogliśmy się wspinać….
Im bliżej Baraniej Góry, tym pogoda była gorsza. Łagodny wiatr zmienił się w silną wichurę. Padał deszcz. Temperatura znacznie spadła….
… ale widoki i tak były imponujące
Po Baraniej Górze kierujemy się na Kubalonkę, następnie na Stożek.
Na Stożku zdecydowaliśmy, że podejście na Czantorię zostawiamy sobie na następną wyprawę. Musieliśmy zdążyć na ostatni pociąg w Wiśle, który odjeżdżał o 19:40.
Ku naszemu zdziwieniu, na następny dzień nie mieliśmy zakwasów. Żadnych otarć, ran i innych nieprzyjemności, których spodziewaliśmy się wcześniej. To pozwala nam wierzyć, że Setka z Hakiem może być nasza! O ile nie zaleje Opola….