Akcesoria dla biegaczy to lans, czy must have w naszej szafie? Cóż…. 🙂 wszystko może się przydać. Niektóre rzeczy są po prostu ładne. Inne kupujemy bo znajomy ma, wiele dostajemy w prezencie, bo skoro teraz biegamy/maszerujemy z kijami to „to” będzie idealne z okazji urodzin. Znacie to? 🙂
Wśród moich hitów na pewno znajdzie się pas na numer startowy, który dostałam od Marka z okazji Walentynek <3 Wprawdzie spodziewałam się kwiatów, ale muszę stwierdzić, że zakup pasa to bardzo dobry i trafiony pomysł. Koszulek do biegania mam mnóstwo i w zasadzie nie jest mi żal, kiedy w jakiejś zrobi się ślad po agrafce, jednak nasze „firmowe” t-shirty są mi bardzo bliskie i szkoda mi ich. Poza tym, przypięty do koszulki numer startowy jest bardzo niewygodny i przeszkadza. Kiedyś zapomniałam pasa na zawody i byłam załamana 🙂
Polecam! My mamy TEN pasek, używamy go od kilku miesięcy i nie zamienimy go na agrafki już nigdy 🙂
Nerka. Tutaj pole do popisu dla mojej rodziny. Jeśli czytacie – podsuwam Wam pomysł na prezent świąteczny. Mam jedną, zwykłą czarną. Uwielbiam ją jako gadżet. Niekoniecznie uwielbiam tę moją 😉 jednak życie bez nerki byłoby straszne. Torebki też lubię, jak każda kobieta, jednak 75% mojego wolnego czasu spędzam w ruchu, ubrana w dres, więc noszenie torebki nie wchodzi w grę. Nerka zapięta na brzuchu jest wygodna i modna. Jest to także idealny gadżet dla biegacza/kijkarza, który do nerki może schować telefon, kluczyki z samochodu albo paczkę chusteczek higienicznych.
źródło zdjęcia – TUTAJ
źródło zdjęcia – TUTAJ
I wreszcie….opaski uciskowe na łydki. Przyznam szczerze, moja wiedza na ich temat była znikoma. Wiedziałam,że są, ale początkowo kategoryzowałam je jako gadżet. Dopóki nie zaczęłam ich używać razem z Markiem na zawodach. Ktoś powie – po co Ci opaski na kijach? A wiesz, że służą one nie tylko do uprawiania sportu? Można także zakładać je kiedy czeka nas długa podróż samochodem, samolotem a nawet w pracy. Zadaniem opaski jest przede wszystkim opóźnienie zmęczenia, szybsza regeneracja mięśni a sam ucisk zwiększa ciśnienie krwi. Może to wpłynąć na to, że nasz trening będzie bardziej efektywny i pozbawiony mikrourazów.
A jak jest w rzeczywistości? Pierwszy raz założyliśmy opaski w Krynicy podczas Festiwalu. Pierwsze wrażenie – Ała, ale ciasne. Opaski uciskowe mają to do siebie, że można dobrać odpowiedni rozmiar do swojej łydki. Wystarczy zmierzyć jej obwód rano, po przebudzeniu.
Oboje z Markiem zmagamy się z różnymi bólami kiedy startujemy w zawodach. Między innymi z bólem piszczeli. Łydki generalnie są mocno eksploatowane, ze względu na technikę chodzenia. Prawidłowy krok Nordic Walking bowiem wychodzi od pięty, zmuszając poniekąd mięśnie łydki do ich intensywnego używania. Odkąd startujemy w opaskach problem zniknął, dzięki czemu dłużej jesteśmy w stanie maszerować na 110%. Dopóki nie podda się nasza głowa, ewentualnie płuca, ból łydek już nam nie jest straszny. Pierwsze kroki są dziwne, trochę inne jednak po kilkudziesięciu metrach zapomina się kompletnie, że coś uciska nam łydkę.
Opaski uciskowe mają wiele zalet. Z pewnością każdy z nas ma inne. Dla nas do tych najważniejszych należą:
– opaski po prostu działają i spełniają swoją fukncję
– każdy może dobrać opaskę do swojego rozmiaru łydki
– pomimo wielokrotnego użytku, materiał nie rozciąga się
– brak skarpetki czyli opasek nie trzeba prać za każdym razem po zawodach ale oczywiście można 😉
– duża dostępność kolorów
– przystępna cena
Nasze opaski uciskowe możecie kupić TUTAJ.
Polecamy. Jak widać sprawdzają się nie tylko wśród biegaczy ale także kijkarzy 🙂