run

JAK PRZEBIEC PÓŁMARATON NA WARZYWACH?

Mniej więcej pod koniec maja, zdecydowałam, że w tym roku przebiegnę PKO SILESIA MARATHON na dystansie półmaratonu. Postanowiłam, że nie będzie to taki sobie spontaniczny start, ale rzetelne treningi, dzięki którym osiągnę swój zamierzony cel, czyli „złamię” 2 godziny. Na swoją trenerkę wybrałam olimpijkę i mistrzynię Polski w chodzie sportowym – Agnieszkę Dygacz. 
Agnieszka bardzo profesjonalnie podeszła do tematu. Po szeregu pytań, na które musiałam odpowiedzieć, na moją skrzynkę mailową przyszła wiadomość – dzienniczek treningowy, z rozpisanym planem na pierwszy tydzień. Od tego wszystko się zaczęło….

Wg planu treningowego, na początku biegałam 3 x w tygodniu. Oprócz tego ćwiczenia stabilizacyjne, rozciąganie, rytmy i wiele innych ćwiczeń, dzięki którym miała się poprawić moja gibkość, zwinność i szybkość. Wszystko szło pięknie do czasu kiedy truchtałam. Kiedy plan zakładał bieg ciągły zaczynały się schody. Zbyt wysokie tętno, zmęczenie, zadyszka.
– To nic! – tłumaczyłam sobie – Przecież dopiero od niedawna trenuję, nie zrobię formy w dwa tygodnie – usprawiedliwiałam swój brak efektów.
Mijały tygodnie, a ja sportowo stałam w miejscu. Oprócz mojej rosnącej frustracji, rosła także waga i pogłębiało się moje niezadowolenie z samej siebie. Włączył się tak zwany dołek i bieganie, które miało wywoływać u mnie produkcje hormonu szczęścia, fundowało mi stany depresyjne.

Z okazji długiego, sierpniowego weekendu, wraz z grupą przyjaciół wyjechaliśmy na długi weekend do Poraja. Wyjazd ten nazwaliśmy roboczo mini obozem sportowym. Postanowiliśmy bowiem, że każdy dzień wypełnimy aktywnością: bieganie, rower rolki.
Pomimo, iż kocham rower i zawsze będzie on u mnie na pierwszym miejscu, Jura Krakowsko – Częstochowska dała mi mocno w kość. Czułam się z tym nieswojo. Nawet kiedy miewałam spadek formy, rower nigdy nie stanowił dla mnie problemu. Na wypady rowerowe czy rajdy, gdzie do pokonania było 100 km, zgłaszałam się chętnie. W Poraju po pokonaniu 25 km miałam wrażenie jakbym przejechała ich 250 i z chęcią kolejne dni spędziłabym w łóżku na regeneracji.

Zmęczenie, trudności z ruszeniem się z łóżka rano, ciągłe uczucie senności i towarzyszące temu „niechcemisię”, to tylko niektóre objawy, które utrudniały mi życie. Czułam, że coś jest nie tak i pomimo, że walczyłam z dolegliwościami własnymi sposobami, miałam wrażenie, że zamiast lepiej jest gorzej.  Moje ciśnienie uparcie wskazywało 80:50. Nic tylko leżeć i płakać.
Postanowiłam pójść do lekarza – nie jednego. Na tapetę poszło kilku, oczywiście wszystkie wizyty umawiałam prywatnie, ze względu na czas oczekiwania do specjalisty, który przyjmuję w ramach NFZ. Tym sposobem wydałam około 1500 zł w 2 tygodnie. Uważam jednak, że było warto, między innymi dlatego, że do endokrynologa od momentu wykonania telefonu do wizyty mięło 10 godzin. Z NFZ wizyta miała odbyć się w 2019 roku (!!!) do tego czasu w najlepszym wypadku mogłabym ważyć 100 kg, w najgorszym….wolę nie gdybać.

Całkiem sympatyczna pani endokrynolog, wysłuchała mojej historii. Najbardziej zaciekawił ją fakt, że dokucza mi problem obrzęku na nogach (ciągle czułam jakbym miała dwie kłody ważące tonę zamiast nóg). Po wywiadzie przyszła pora na USG.
Na początku mina pani doktor niczego nie zdradzała, ale gdy padło pytanie – Czy w pani rodzinie ktoś chorował na tarczycę? wiedziałam, że coś jest na rzeczy. Otóż nie wiem czy ktoś chorował. Może chorował ale o tym nie wiem, a może ten ktoś sam o tym nie wie?

Okazało się, że jak na mój młody wiek (mam 34 lata) wyhodowałam sobie całkiem sporo, całkiem sporych guzów. Nie lubię słowa guz i nawet zapewnienia pani doktor, że w 95% przypadków, takie guzy są łagodne i oprócz tego, że są, nic więcej się nie dzieje, wystarczy obserwować. Mimo wszystko pozostało 5%.
Po dłuższej rozmowie z endokrynologiem uzyskałam wiele odpowiedzi na moje pytanie, które od dawna pojawiały się w głowie, ale nigdy nie sądziłam, że odpowiada za nie tarczyca – problem z połykaniem śliny, ucisk a nawet problem z szybkim bieganiem – winę za to ponosiły moje ponad 2 centymetrowe guzki.
Dostałam skierowanie na biopsję i listę badań do zrobienia. Zaczęło się…

Mój próg bólu jest bardzo wysoki, więc nie bałam się wbijania igły, zwłaszcza, że biopsja miała być wykonana cieńszą igłą niż np. pobranie krwi, jednak sam fakt, że ktoś mi będzie wbijać igłę w szyję trochę mnie martwił.
Na skierowaniu endokrynolog zaleciła biopsję dwóch płatów tarczycy, spodziewałam się więc dwóch nakłuć. Niestety, pomyliłam się. Lekarz aż cztery razy wbijał mi igłę w szyję i pobierał materiał do badania. Samo wbicie igły nie było straszne i nic nie bolało, jednak pobieranie materiału do badania było dość nieprzyjemnym uczuciem. Na szczęście badanie odbywało się inaczej niż się spodziewałam: trzeba położyć się na kozetce i odchylić głowę do tyłu, tak by lekarz miał naszą szyję na pierwszym planie. Dzięki temu nie widzimy kiedy lekarz ma zamiar przystąpić do zabiegu i nie musimy obawiać się nagłego ataku paniki 😉
Badanie trwało około 10 min, na wyniki czekałam 3 dni i mimo, iż byłam dobrej myśli, były to najdłuższe 3 dni od czasów operacji mojego Taty.
Po otrzymaniu wyników na maila, na kolejną wizytę u endokrynologa czekałam jeden dzień. Najważniejsze usłyszane wtedy zdanie brzmiało: guzy nie są złośliwe ale musimy się im bacznie przyglądać.

Nie będę się wdawać w szczegóły, ale oprócz wizyty u endokrynologa, zaliczyłam też wizytę u dietetyka (choroby tarczycy to często nietolerancje pokarmowe) i postanowiłam, że zafunduję mojemu organizmowi oczyszczanie w postaci postu leczniczego dr Ewy Dąbrowskiej. Jedyne co mnie przed nim blokowało to półmaraton Silesia.

Długo się nad tym wszystkim zastanawiałam i postanowiłam, że zrobię i post i wystartuję w półmaratonie. Mój kompromis polegał na tym, że przestałam martwić się o czas na mecie. Najważniejsze było dla mnie ukończyć bieg w limicie.

W innym wpisie opiszę Wam na czym polega post (dzisiaj jest mój 25 dzień z 42 dni postu, potem czeka mnie jeszcze 42 dni wychodzenia z postu) teraz wkleję Wam jedynie tabelkę co jem, a czego nie mogę jeść, więc pewnie sami zrozumiecie skąd moje obawy przed startem w zawodach. Dodam, że liczba kalorii na dobę nie powinna przekraczać 800 kalorii.

Tydzień przed półmaratonem, razem z Mamą wystartowałyśmy w Biskupicach na dystansie 6 km. Biegło mi się fantastycznie, świetna pogoda i doping, uśmiech nie schodził mi z buzi. To mnie wyluzowało przed startem.

Przed PKO Silesia Marathon wystartował jeszcze Mini Silesia Marathon, na który też zdecydowałam się iść w towarzystwie Mamy i przyjaciół z naszego teamu. Nie wiem czy podjęłam słuszną decyzję, że przed półmaratonem zafundowałam sobie prawie 5cio km rozgrzewkę. Na pewno dobrze się bawiłam i po biegu zaobserwowałam ważne dla mnie reakcje organizmu na aktywność fizyczną podczas postu.

W sobotę położyłam się spać o 1:25 (byliśmy jeszcze na weselu) a w niedzielę obudziłam się o 6:30. O godzinie 7:00 zjadłam cztery pieczone jabłka z cynamonem, a do pudełka wzięłam pieczone frytki z dyni piżmowej, które zjadłam około 8:30. W butelce miałam swoją wodę z cytryną.

Bardzo się stresowałam, ciągle chciało mi się siku i byłam chyba marudna, takie przynajmniej odniosłam wrażenie, obserwując moją towarzyszkę Beti 😉 Pozdro Beti 🙂

Kilka minut przed godziną zero, nasza ekipa pod czujnym okiem Ani ze Studia Masażu Balans rozgrzała swoje ciała, a potem wszyscy usłyszeli AC/DC z głośników i było jasne, że czas się ruszyć. Miejmy to z głowy – pomyślałam 🙂

Pierwsze 5 km biegło mi się super. Nie wiem kiedy te kilometry przeleciały. Nagle przede mną pojawił się punkt z wodą, znaleźliśmy się na Dolinie Trzech Stawów, byłam z siebie zadowolona i szczęśliwa. Biegłam dalej, pełna nadziei i optymizmu.

Kolejne kilometry mijały, a ja wciąż miałam siłę i energię. W słuchawkach leciał audiobook ale kibice tak pięknie i głośno kibicowali, że szkoda było ich nie słyszeć. Biegłam sama, swoim tempem, nikt mnie nie poganiał i niczego nie narzucał, biegłam tak jak lubię najbardziej. Dla siebie. Ta myśl krążyła mi w głowie.

Mniej więcej na 12 km zaczęłam odczuwać zmęczenie. Zwolniłam, próbowałam nawet przejść do marszu by trochę odpocząć ale ten pomysł nie był dobry. Musiałam biec. Wolno ale biec. Około 12:00 zadzwoniłam do rodziców i dałam im znać, że wbiegłam do Siemianowic, poprosiłam o wodę z cytryną i cisnęłam do nich ile sił w nogach. I głowie. W centrum miasta nabrałam wiatru w żagle. Mnóstwo kibiców i znajomych, którzy dali dużego kopa. To było niesamowite i na samą myśl o tym, znowu łzy napływają mi do oczu. Kiedy znalazłam się przy rondzie z kulami wiedziałam, że najgorsze przede mną. 2 km podbiegu ze słońcem świecącym w twarz. Pocieszałam się, że zaraz spotkam rodziców. Była to ostatnia górka, do mety zostanie już tak niewiele. Uda mi się!

Tyle razy tam biegałam, chodziłam. Znam ten podbieg od 34 lat….i nienawidzę go. Miałam dość. Ja i wszyscy wokoło mnie, mało kto miał siłę by wbiegać pod tę ciągnącą się w nieskończoność górę, gdybym nie wiedziała, że zaraz ujrzę rodziców, z pewnością całą trasę pokonałabym marszem. Zdecydowałam się jednak na bieg, chciałam pokazać rodzicom, że jeszcze nie umieram i wbiegam żwawo pod taką górę 🙂

Świetnie było spotkać rodziców. Byli przejęci. Przygotowali mi wodę i jabłka 🙂 wiedzieli, że na punktach odżywczych, ze względu na post nie tknę się nawet banana. Zdecydowałam się jednak tylko na wodę. Na pożegnanie od mamy usłyszałam, że nie wyglądam na zmęczoną i na kogoś kto już ma 16 km w nogach. Cóż 🙂 może jednak mogłam biec szybciej?

Kiedy wbiegłam do Parku byłam najszczęśliwsza na świecie. Meta była tak blisko. Już nic nie mogło się stać. Biegłam z górki ile sił w nogach. Uśmiech nie schodził mi z twarzy. Stadionie Śląski nadchodzę.
Ostatni podbieg pod stadion już nawet tak nie bolał. Fakt, że widzę kopułę stadionu dodawał mi sił. Kiedy znalazłam się przed bramą szczęka mi opadła, a łzy napłynęły mi do oczu. Bieg po murawie był najbardziej wzruszającym uczuciem jaki mi ostatnio towarzyszyło. Miałam wrażenie, że Ci wszyscy kibice na trybunach patrzą na mnie. Nie wiedziałam czy biec, czy zatrzymać się i podziwiać widok czy włączyć telefon i nagrać to wszystko.
META!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Boże! Udało mi się. Pomimo, że miałam obawy i przygody po drodze, nie poddałam się. Osiągnęłam swój cel, chociaż nie pobiegłam w zakładanym przez siebie i Agnieszkę czasie. Nieważne. Świat się z tego powodu nie skończył. Przede mną jeszcze mnóstwo biegów. Nowe cele do zrealizowania. Najważniejsza dla mnie lekcja jaką wyciągnęłam po tym biegu jest taka, że nie należy się poddawać, załamywać i odkładać marzeń. Dopóki mam zdrowe nogi będę szła przed siebie. W jakim czasie? Nieważne. On i tak upłynie.
Przekonałam się też, że dieta wegańska nie pozbawia organizmu energii i kiedy tylko zakończę post, na pewno będę ją kontynuować, ale o tym w kolejnym wpisie.

BIEGOWY PASEK LIDL POLSKA

Znacie to przysłowie, że złej baletnicy przeszkadza nawet rąbek od spódnicy? Ja właśnie jestem taką złą biegaczką. Może to podświadoma obrona przed tym by jednak nie biegać, że to nie dla mnie? Może zachowuję się jak księżniczka na ziarnku grochu. No trudno, taka już jestem 🙂 dzięki takim osobom jak ja, firmy specjalizujące się w produkowaniu odzieży i akcesoriów do biegania mają pole do popisu.

13711626_1195777070472961_1877702495_o

Jakiś czas temu otrzymaliśmy paczkę z Lidl Polska, a w niej buty do biegania, letnia bielizna termoaktywna (męska) oraz właśnie pasek. Zarówno mnie jak i Marka częściej spotkacie na treningu nordic walking niż biegowym, a maszerując jakoś mniej mi przeszkadza plecak na plecach czy nerka na pasie.
Dlatego opinię na temat paska postanowiłam wyrazić dopiero po testach podczas biegania.

13689375_1195777063806295_412414129_n

Na początku trochę się zdziwiłam na widok paska. Pomyślałam, że jest mały i w związku z tym niepotrzebny, bo przecież klucz z domu czy samochodu mogę włożyć do kieszeni spodni. Pewnego dnia przez zupełny przypadek postawiłam włożyć do torebki paska telefon i okazało się, że nie tylko mieści się bez problemu ale także jest bardzo wygodny.

13692300_1195777077139627_1802142054_o

13695888_1195777060472962_1386683491_n

Kiedy już wybiorę się na trening biegowy, co ostatnio jest świętem, ale już niedługo mam nadzieję normą (szczegóły  wkrótce) wszystko musi być idealne. Skarpetki nie za krótkie, koszulka nie może się podnosić, buty nie mogą uwierać, nie wspominając już o pogodzie….Nie lubię biegać z kluczami, z telefonem też nie za bardzo, jednak ze względów bezpieczeństwa staram się go zawsze mieć przy sobie. Uchwyty na ramię są dobrym pomysłem, jednak mnie po kilku kilometrach zwyczajnie zaczyna ono boleć, co jest kolejną rzeczą, która przeszkadza mi w bieganiu 🙂 Mówiłam, że jest tego sporo 😉
Niemniej próbuję, testuję i wybieram najlepsze, moim zdaniem rozwiązania.
Ku mojemu dużemu zdziwieniu pasek crivit PRO spisuje się bardzo dobrze. Stabilnie trzyma się na pasie. Mieści telefon. Zapinana torebka jest zrobiona z siateczki więc przepuszcza powietrze, dzięki czemu  nie powoduje dodatkowego pocenia się. No i jest tani. Dużym plusem są odblaskowe elementy.

lidl

Drogi biegaczu, biegaczko jeśli zastanawiasz się właśnie nad tego typu zakupem, polecam zainwestować w pasek crivit PRO z Lidl Polska.

MULTIZADANIOWA ODZIEŻ MARKI BRUBECK – 3 D RUN PRO

Przez ostanie kilka tygodni mieliśmy okazję testować wyjątkową odzież marki Brubeck – multizadaniową koszulkę 3D Run Pro.

Producenci zdecydowali się wyjść na przeciw wysokim temperaturom i stworzyć kolekcję produktów dbających o wentylację podczas treningu.

bru

Nasze szafy pękają w szwach. Oboje posiadamy pokaźną kolekcję ubrań do biegania/trenowania.
Getry, dresy, koszulki, bluzy. Te, które sami sobie kupiliśmy, te, które szyjemy przy okazji naszych biegów a również te, które otrzymujemy do testowania.
Zarówno trenując, prowadząc trening jak i organizując bieg, jesteśmy w ciągłym ruchu. Od ubrań sportowych wymagamy wiele: przede wszystkim by były funkcjonalne, by zapewniały nam komfort i wygodę, a także, by dobrze się prezentowały. Odzież marki Brubeck testujemy już drugi raz i po raz kolejny, spełniła ona nasze oczekiwania, co więcej, zachwyciliśmy się nią już w trakcie rozpakowywania paczki.

3D Run PRO to najnowsza kolekcja przeznaczona dla biegaczybiegaczek oraz wszystkich, którzy cenią sobie swobodę ruchu i odpowiednią termoregulację.

Kolekcja ta powstała z myślą o okresie letnim. Technologia w nich zawarta sprawia uczucie chłodzenia, poprawiając przy tym jakoś i efekt treningu.  Kolekcja 3D Run PRO została wykonana w technologii bezszwowej, z cienkiej, dwuwarstwowej dzianiny. Jej konstrukcja powstała na bazie modelu wzmocnionej trójwymiarowej siatki o przestrzennej budowie, która zwiększa powierzchnię odbioru wilgoci. W miejscach o wzmożonej potliwości zastosowano modyfikowane sploty, tworzące kanały powietrzne, poprawiające cyrkulację wewnątrz struktury. Odzież wpływa na regulację temperatury ciała, zabezpieczając je przed przegrzaniem lub wyziębieniem. Dopasowany krój chroni przed otarciami i powoduje, że produkt nie krępuje ruchów. Dzianina ma właściwości antyalergiczne i bakteriostatyczne.

Nasza przygoda z kolekcją 3D Run Pro rozpoczęła się od Rajdu Przygodowego „Setka z Hakiem”, w którym startowaliśmy.

brubeck2

13227699_1722667637972863_9114596851177003102_o

Przez kilkanaście godzin marszu koszulka służyła nam jako jedna z warstw, ze względu na fakt, że rajd rozpoczęliśmy o godzinie 19:00 a zakończyli następnego dnia o 10:00 rano.

Zgodnie z filozofią Brubeck, odzież ma cechować sferyczność – w newralgicznych strefach pojawia się różna gęstość tkaniny, inny kształt tych miejsc, ich wielkość i rozłożenie. Da się to zaobserwować pod pachami, w miejscu odcięcia biustu, po bokach tułowia i brzucha, a także na plecach. Ma to  służyć nie tylko jako wzmocnienie całości, ale przede wszystkim być dograne z fragmentami ciała podlegającymi najwiekszej potliwości. Dlatego niezwykle istotne jest by koszulka była dokładnie dopasowana do ciała.
Oprócz zapewnienia sferyczności, ten ostatni warunek ma jeszcze jedną ukrytą cechę – uwydatnia wszelkie niedoskonałości naszego ciała, co daje motywację do ciągłych treningów i trzymania diety (no chyba, że ktoś nie przejmuje się oponką na brzuchu i nie ma na jej punkcie szczególnych kompleksów 😉

Po zakończonym rajdzie oboje zaobserwowaliśmy wiele wspólnych wniosków:

– koszulka jest wyjątkowo przewiewna
– zapewnia regulację termiczną
– można zaryzykować stwierdzenie, że praktycznie nie czuć jej na ciele
– długość koszulki (przy zakupie można stwierdzić, że jest za długa) sprawia, że każdy będzie czuć się komfortowo, zwłaszcza te osoby, które używają nerek lub pasów biegowych. Koszulka jest w taki sposób zaprojektowana by nie podnosiła się podczas treningu, co sprawia, przynajmniej w naszym odczuciu, że podczas biegania/maszerowania nie trzeba myśleć o niepotrzebnych rzeczach, martwić się, że pas biegowy ociera się bezpośrednio o skórę, bo zbyt krótka koszulka ciągle się podwija itp.
– oddychalność koszulki na najwyższym poziomie

brubeck4

Kolejne tygodnie to kolejne eventy i zawody sportowe, w których mieliśmy okazję brać udział. Temperatura powietrza na zewnątrz była coraz wyższa, więc testy koszulki 3 D RUN PRO zaczęły mieć większy sens. I oczywiście zostały ocenione pozytywnie.

Konkurencja, nie tylko w Polsce, ale także poza granicami naszego kraju może drżeć, ponieważ Brubeck, który dla przypomnienia jest polską marką, bardzo wysoko podniósł poprzeczkę.

brubeck6

fot. Tomasz Jendrzejczyk

brubeck5

brubeck

Podsumowując – koszulka 3 D RUN PRO jest obecnie numer jeden w naszej pokaźnej kolekcji odzieży biegowej. Spełniła nie tylko nasze oczekiwania ale przede wszystkim jest zgodna z opisem i zapewnieniami producenta, co jak wiemy, nie zawsze się sprawdza.

Jedynym minusem dla wielu może być jej cena. Możemy jednak zapewnić, że warto zainwestować te kilkadziesiąt złotych od czasu do czasu na odzież porządnej jakości, ponieważ komfort jaki odczuwa się podczas treningu jest w naszej ocenie bezcenny.

12973079_1061896500523297_6919552794700082587_o

Kilka informacji na temat konserwacji produktów:

– odzież termoaktywną można prać w pralce w temperaturze do 40°C
– nie należy stosować proszków do prania
– nie należy stosować płynu do płukania tkanin oraz środków zmiękczających, ponieważ ich działanie neutralizuje termoaktywność odzieży
– zaleca się stosować środki do prania tkanin delikatnych lub płatki mydlane
– odzież termoaktywną zaleca się prać częściej, przy użyciu małej ilości detergentu<
– odzież termoaktywną można prać ręcznie, optymalnie w temperaturze 30°C z zastosowaniem płatków mydlanych lub zwykłego szarego mydła
– pranie ręczne bardzo dokładnie usuwa trwałe zabrudzenia, do których usuwania nie możemy używać żadnych wybielaczy ani innych środków odbarwiających
– nie należy suszyć odzieży termoaktywnej mechanicznie
– nie należy prasować odzieży termoaktywnej

#brubeck #3Drun #3DrunPRO #mkteam #bieganie

BIEG RÓWNONOCNY W PARKU ŚLĄSKIM

Ruszyły już zapisy na ostatni start Parkowej Korony Biegów. 19 września ze Śląskiego Parku Linowego wystartuje Bieg Równonocny.

Trasa ma 5 kilometrów i jest bardzo podobna do ubiegłorocznej. Bieg jest skierowany do wszystkich. Warto jednak wystartować z lampką i odblaskowym elementem ubrania. Po biegu odbędzie się ognisko i uroczyste podsumowanie Parkowej Korony Biegów. Wtedy też poznamy najlepszych zawodników cyklu.

Opłata startowa wynosi 20 zł, a na zawodników czeka po raz pierwszy elektroniczny pomiar czasu, medal na mecie biegu i wieczorne ognisko po biegu.

Dlaczego późna pora jest dobra do biegania? Niewiele osób chodzi wtedy po Parku i jest dosyć chłodno. Jesienią i zimą coraz trudniej wyrwać się na treningi przed zmrokiem dlatego jako inaugurację sezonu jesiennego proponujemy bieg nocny który pokazuje, że po zachodzie słońca aktywność też może być przyjemna.

ZAPISY TUTAJ!

Zapraszamy, my też tam będziemy 🙂 Start o godzinie 20:00

bieg nocny

PEACE RUN W ŻYWCU

Harmonia świata zaczyna się w Tobie, do Ciebie należy pierwszy krok – to główne hasło tej niezwykłej sztafety Biegu Pokoju, która rokrocznie łączy ponad 100 krajów na 5 kontynentach. Przekraczanie granic  łączy ludzi i narody, znosi granice kulturowe, religijne i polityczne.  Pokażmy, że te wartości są nam bliskie.

Organizatorzy zapraszają wszystkich – zrzeszonych i niezrzeszonych – biegaczy. Wasza obecność będzie wyrazem poparcia dla głównej idei maratonu, a także pasji sportowej. Poprzez sport promować będziemy tego dnia uniwersalne wartości: przyjaźń, harmonię i tolerancję. To największe niekomercyjne przedsięwzięcie sportowe na świecie może być również Twoim udziałem. Tego dnia w Żywcu spotkają sie biegacze z Czech, Słowacji, Niemiec, Austrii, USA, Włoch i Francji. Biegnij z nami!

Trasa: sztafeta wbiegnie do Żywca od strony Szczyrku, następnie ulicami miasta dotrze do Parku Miejskiego, gdzie zakończy się pętlą.

 Szczegóły w regulaminie oraz na stronie www.mosir-zywiec.pl; http://www.mosir-zywiec.pl/peace-run-2015-w-zywcu-juz-2-vi-2015,1,457,akt.html

Więcej o organizatorach: www.peacerun.orgwww.peacerun.org/pl/

Peace Run Polska, ul. Skoroszewska 3/41, 02-495 Warszawa

Koordynator w Polsce: Jan Pałasz; koordynator na trasie europejskiej: Dipavajan Renner

peace