silesia

JAK PRZEBIEC PÓŁMARATON NA WARZYWACH?

Mniej więcej pod koniec maja, zdecydowałam, że w tym roku przebiegnę PKO SILESIA MARATHON na dystansie półmaratonu. Postanowiłam, że nie będzie to taki sobie spontaniczny start, ale rzetelne treningi, dzięki którym osiągnę swój zamierzony cel, czyli „złamię” 2 godziny. Na swoją trenerkę wybrałam olimpijkę i mistrzynię Polski w chodzie sportowym – Agnieszkę Dygacz. 
Agnieszka bardzo profesjonalnie podeszła do tematu. Po szeregu pytań, na które musiałam odpowiedzieć, na moją skrzynkę mailową przyszła wiadomość – dzienniczek treningowy, z rozpisanym planem na pierwszy tydzień. Od tego wszystko się zaczęło….

Wg planu treningowego, na początku biegałam 3 x w tygodniu. Oprócz tego ćwiczenia stabilizacyjne, rozciąganie, rytmy i wiele innych ćwiczeń, dzięki którym miała się poprawić moja gibkość, zwinność i szybkość. Wszystko szło pięknie do czasu kiedy truchtałam. Kiedy plan zakładał bieg ciągły zaczynały się schody. Zbyt wysokie tętno, zmęczenie, zadyszka.
– To nic! – tłumaczyłam sobie – Przecież dopiero od niedawna trenuję, nie zrobię formy w dwa tygodnie – usprawiedliwiałam swój brak efektów.
Mijały tygodnie, a ja sportowo stałam w miejscu. Oprócz mojej rosnącej frustracji, rosła także waga i pogłębiało się moje niezadowolenie z samej siebie. Włączył się tak zwany dołek i bieganie, które miało wywoływać u mnie produkcje hormonu szczęścia, fundowało mi stany depresyjne.

Z okazji długiego, sierpniowego weekendu, wraz z grupą przyjaciół wyjechaliśmy na długi weekend do Poraja. Wyjazd ten nazwaliśmy roboczo mini obozem sportowym. Postanowiliśmy bowiem, że każdy dzień wypełnimy aktywnością: bieganie, rower rolki.
Pomimo, iż kocham rower i zawsze będzie on u mnie na pierwszym miejscu, Jura Krakowsko – Częstochowska dała mi mocno w kość. Czułam się z tym nieswojo. Nawet kiedy miewałam spadek formy, rower nigdy nie stanowił dla mnie problemu. Na wypady rowerowe czy rajdy, gdzie do pokonania było 100 km, zgłaszałam się chętnie. W Poraju po pokonaniu 25 km miałam wrażenie jakbym przejechała ich 250 i z chęcią kolejne dni spędziłabym w łóżku na regeneracji.

Zmęczenie, trudności z ruszeniem się z łóżka rano, ciągłe uczucie senności i towarzyszące temu „niechcemisię”, to tylko niektóre objawy, które utrudniały mi życie. Czułam, że coś jest nie tak i pomimo, że walczyłam z dolegliwościami własnymi sposobami, miałam wrażenie, że zamiast lepiej jest gorzej.  Moje ciśnienie uparcie wskazywało 80:50. Nic tylko leżeć i płakać.
Postanowiłam pójść do lekarza – nie jednego. Na tapetę poszło kilku, oczywiście wszystkie wizyty umawiałam prywatnie, ze względu na czas oczekiwania do specjalisty, który przyjmuję w ramach NFZ. Tym sposobem wydałam około 1500 zł w 2 tygodnie. Uważam jednak, że było warto, między innymi dlatego, że do endokrynologa od momentu wykonania telefonu do wizyty mięło 10 godzin. Z NFZ wizyta miała odbyć się w 2019 roku (!!!) do tego czasu w najlepszym wypadku mogłabym ważyć 100 kg, w najgorszym….wolę nie gdybać.

Całkiem sympatyczna pani endokrynolog, wysłuchała mojej historii. Najbardziej zaciekawił ją fakt, że dokucza mi problem obrzęku na nogach (ciągle czułam jakbym miała dwie kłody ważące tonę zamiast nóg). Po wywiadzie przyszła pora na USG.
Na początku mina pani doktor niczego nie zdradzała, ale gdy padło pytanie – Czy w pani rodzinie ktoś chorował na tarczycę? wiedziałam, że coś jest na rzeczy. Otóż nie wiem czy ktoś chorował. Może chorował ale o tym nie wiem, a może ten ktoś sam o tym nie wie?

Okazało się, że jak na mój młody wiek (mam 34 lata) wyhodowałam sobie całkiem sporo, całkiem sporych guzów. Nie lubię słowa guz i nawet zapewnienia pani doktor, że w 95% przypadków, takie guzy są łagodne i oprócz tego, że są, nic więcej się nie dzieje, wystarczy obserwować. Mimo wszystko pozostało 5%.
Po dłuższej rozmowie z endokrynologiem uzyskałam wiele odpowiedzi na moje pytanie, które od dawna pojawiały się w głowie, ale nigdy nie sądziłam, że odpowiada za nie tarczyca – problem z połykaniem śliny, ucisk a nawet problem z szybkim bieganiem – winę za to ponosiły moje ponad 2 centymetrowe guzki.
Dostałam skierowanie na biopsję i listę badań do zrobienia. Zaczęło się…

Mój próg bólu jest bardzo wysoki, więc nie bałam się wbijania igły, zwłaszcza, że biopsja miała być wykonana cieńszą igłą niż np. pobranie krwi, jednak sam fakt, że ktoś mi będzie wbijać igłę w szyję trochę mnie martwił.
Na skierowaniu endokrynolog zaleciła biopsję dwóch płatów tarczycy, spodziewałam się więc dwóch nakłuć. Niestety, pomyliłam się. Lekarz aż cztery razy wbijał mi igłę w szyję i pobierał materiał do badania. Samo wbicie igły nie było straszne i nic nie bolało, jednak pobieranie materiału do badania było dość nieprzyjemnym uczuciem. Na szczęście badanie odbywało się inaczej niż się spodziewałam: trzeba położyć się na kozetce i odchylić głowę do tyłu, tak by lekarz miał naszą szyję na pierwszym planie. Dzięki temu nie widzimy kiedy lekarz ma zamiar przystąpić do zabiegu i nie musimy obawiać się nagłego ataku paniki 😉
Badanie trwało około 10 min, na wyniki czekałam 3 dni i mimo, iż byłam dobrej myśli, były to najdłuższe 3 dni od czasów operacji mojego Taty.
Po otrzymaniu wyników na maila, na kolejną wizytę u endokrynologa czekałam jeden dzień. Najważniejsze usłyszane wtedy zdanie brzmiało: guzy nie są złośliwe ale musimy się im bacznie przyglądać.

Nie będę się wdawać w szczegóły, ale oprócz wizyty u endokrynologa, zaliczyłam też wizytę u dietetyka (choroby tarczycy to często nietolerancje pokarmowe) i postanowiłam, że zafunduję mojemu organizmowi oczyszczanie w postaci postu leczniczego dr Ewy Dąbrowskiej. Jedyne co mnie przed nim blokowało to półmaraton Silesia.

Długo się nad tym wszystkim zastanawiałam i postanowiłam, że zrobię i post i wystartuję w półmaratonie. Mój kompromis polegał na tym, że przestałam martwić się o czas na mecie. Najważniejsze było dla mnie ukończyć bieg w limicie.

W innym wpisie opiszę Wam na czym polega post (dzisiaj jest mój 25 dzień z 42 dni postu, potem czeka mnie jeszcze 42 dni wychodzenia z postu) teraz wkleję Wam jedynie tabelkę co jem, a czego nie mogę jeść, więc pewnie sami zrozumiecie skąd moje obawy przed startem w zawodach. Dodam, że liczba kalorii na dobę nie powinna przekraczać 800 kalorii.

Tydzień przed półmaratonem, razem z Mamą wystartowałyśmy w Biskupicach na dystansie 6 km. Biegło mi się fantastycznie, świetna pogoda i doping, uśmiech nie schodził mi z buzi. To mnie wyluzowało przed startem.

Przed PKO Silesia Marathon wystartował jeszcze Mini Silesia Marathon, na który też zdecydowałam się iść w towarzystwie Mamy i przyjaciół z naszego teamu. Nie wiem czy podjęłam słuszną decyzję, że przed półmaratonem zafundowałam sobie prawie 5cio km rozgrzewkę. Na pewno dobrze się bawiłam i po biegu zaobserwowałam ważne dla mnie reakcje organizmu na aktywność fizyczną podczas postu.

W sobotę położyłam się spać o 1:25 (byliśmy jeszcze na weselu) a w niedzielę obudziłam się o 6:30. O godzinie 7:00 zjadłam cztery pieczone jabłka z cynamonem, a do pudełka wzięłam pieczone frytki z dyni piżmowej, które zjadłam około 8:30. W butelce miałam swoją wodę z cytryną.

Bardzo się stresowałam, ciągle chciało mi się siku i byłam chyba marudna, takie przynajmniej odniosłam wrażenie, obserwując moją towarzyszkę Beti 😉 Pozdro Beti 🙂

Kilka minut przed godziną zero, nasza ekipa pod czujnym okiem Ani ze Studia Masażu Balans rozgrzała swoje ciała, a potem wszyscy usłyszeli AC/DC z głośników i było jasne, że czas się ruszyć. Miejmy to z głowy – pomyślałam 🙂

Pierwsze 5 km biegło mi się super. Nie wiem kiedy te kilometry przeleciały. Nagle przede mną pojawił się punkt z wodą, znaleźliśmy się na Dolinie Trzech Stawów, byłam z siebie zadowolona i szczęśliwa. Biegłam dalej, pełna nadziei i optymizmu.

Kolejne kilometry mijały, a ja wciąż miałam siłę i energię. W słuchawkach leciał audiobook ale kibice tak pięknie i głośno kibicowali, że szkoda było ich nie słyszeć. Biegłam sama, swoim tempem, nikt mnie nie poganiał i niczego nie narzucał, biegłam tak jak lubię najbardziej. Dla siebie. Ta myśl krążyła mi w głowie.

Mniej więcej na 12 km zaczęłam odczuwać zmęczenie. Zwolniłam, próbowałam nawet przejść do marszu by trochę odpocząć ale ten pomysł nie był dobry. Musiałam biec. Wolno ale biec. Około 12:00 zadzwoniłam do rodziców i dałam im znać, że wbiegłam do Siemianowic, poprosiłam o wodę z cytryną i cisnęłam do nich ile sił w nogach. I głowie. W centrum miasta nabrałam wiatru w żagle. Mnóstwo kibiców i znajomych, którzy dali dużego kopa. To było niesamowite i na samą myśl o tym, znowu łzy napływają mi do oczu. Kiedy znalazłam się przy rondzie z kulami wiedziałam, że najgorsze przede mną. 2 km podbiegu ze słońcem świecącym w twarz. Pocieszałam się, że zaraz spotkam rodziców. Była to ostatnia górka, do mety zostanie już tak niewiele. Uda mi się!

Tyle razy tam biegałam, chodziłam. Znam ten podbieg od 34 lat….i nienawidzę go. Miałam dość. Ja i wszyscy wokoło mnie, mało kto miał siłę by wbiegać pod tę ciągnącą się w nieskończoność górę, gdybym nie wiedziała, że zaraz ujrzę rodziców, z pewnością całą trasę pokonałabym marszem. Zdecydowałam się jednak na bieg, chciałam pokazać rodzicom, że jeszcze nie umieram i wbiegam żwawo pod taką górę 🙂

Świetnie było spotkać rodziców. Byli przejęci. Przygotowali mi wodę i jabłka 🙂 wiedzieli, że na punktach odżywczych, ze względu na post nie tknę się nawet banana. Zdecydowałam się jednak tylko na wodę. Na pożegnanie od mamy usłyszałam, że nie wyglądam na zmęczoną i na kogoś kto już ma 16 km w nogach. Cóż 🙂 może jednak mogłam biec szybciej?

Kiedy wbiegłam do Parku byłam najszczęśliwsza na świecie. Meta była tak blisko. Już nic nie mogło się stać. Biegłam z górki ile sił w nogach. Uśmiech nie schodził mi z twarzy. Stadionie Śląski nadchodzę.
Ostatni podbieg pod stadion już nawet tak nie bolał. Fakt, że widzę kopułę stadionu dodawał mi sił. Kiedy znalazłam się przed bramą szczęka mi opadła, a łzy napłynęły mi do oczu. Bieg po murawie był najbardziej wzruszającym uczuciem jaki mi ostatnio towarzyszyło. Miałam wrażenie, że Ci wszyscy kibice na trybunach patrzą na mnie. Nie wiedziałam czy biec, czy zatrzymać się i podziwiać widok czy włączyć telefon i nagrać to wszystko.
META!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Boże! Udało mi się. Pomimo, że miałam obawy i przygody po drodze, nie poddałam się. Osiągnęłam swój cel, chociaż nie pobiegłam w zakładanym przez siebie i Agnieszkę czasie. Nieważne. Świat się z tego powodu nie skończył. Przede mną jeszcze mnóstwo biegów. Nowe cele do zrealizowania. Najważniejsza dla mnie lekcja jaką wyciągnęłam po tym biegu jest taka, że nie należy się poddawać, załamywać i odkładać marzeń. Dopóki mam zdrowe nogi będę szła przed siebie. W jakim czasie? Nieważne. On i tak upłynie.
Przekonałam się też, że dieta wegańska nie pozbawia organizmu energii i kiedy tylko zakończę post, na pewno będę ją kontynuować, ale o tym w kolejnym wpisie.

PARKRUN KATOWICE POBIEGNIE DLA PAWEŁKA

30 lipca 2016 r. o godzinie 9.00 w Parku Kościuszki, w ramach 12. biegu parkrun Katowice odbędzie się Bieg dla Pawełka organizowany przy współpracy z Instytutem Regionalnym. Bieg dla Pawełka to zawody charytatywne na 5 km, mające na celu zebranie środków na turnus rehabilitacyjny dla 4-letniego Pawełka cierpiącego na nieuleczalną chorobę – Dystrofię Duchenne’a (DMD). Rehabilitacja pozwoli Pawełkowi dłużej cieszyć się dzieciństwem, a każdy dodatkowy miesiąc sprawności małych nóżek jest na wagę złota. Potrzebne jest 5 500 zł.

Każdy z uczestników biegu i każda osoba chcąca pomóc Pawełkowi – może przekazać dobrowolne wpłaty w jakiejkolwiek wysokości poprzez serwis siepomaga.pl. Można również dokonać wpłaty bezpośrednio na konto Fundacji.

Pawełek jest podopiecznym Fundacji Parent Project Muscular Dystrophy zrzeszającej osoby cierpiące na różnego rodzaju dystrofie oraz ich rodziców. Poza udziałem w akcji „Bieg dla Pawełka” można pomóc przekazując darowiznę na subkonto Fundacji: 92 2130 0004 2001 0483 1491 0001 (tytuł przelewu: „Paweł Wybierek”) lub przekazując 1% podatku (Nr KRS 0000 325 747, w rubryce „Cel szczegółowy 1%” wpisując: „Paweł Wybierek”).

pawełek

Zapraszamy zarówno biegaczy jak i zawodników nordic walking do udziału w Biegu dla Pawełka podczas 12. parkrun Katowice. Dla trzech najszybszych kobiet i mężczyzn przygotowano nagrody rzeczowe. Aby wziąć udział w biegu należy zarejestrować się na stronie parkurn.pl/rejestracja i wydrukować kod uczestnika. Rejestracja oraz udział w biegu pozostaje bezpłatny. Wpłaty dowolnej kwoty dla Pawełka można dokonać zarówno przed jak i po wydarzeniu. Partnerem akcji są Katowice – oficjalny profil miasta.

RAJD TROPEM SZWEDZKIEGO

RAJD NA ORIENTACJĘ
„TROPEM SZWEDZKIEGO”

Kim jest Szwedzki?

Zapewne każdy z Was widział jakieś graffiti Szwedzkiego. Charakteryzuje je duże poczucie humoru, wkomponowanie w przestrzeń miejską i komentowanie rzeczywistości.
Kto nie widział ma szanse zobaczyć na naszym rajdzie na orientację „Tropem Szwedzkiego”. Rajd odbędzie się 26 lipca 2014 roku.

szwedzki_plakat

TERMIN I MIEJSCE RAJDU:

Aglomeracyjny Rajd na Orientację „Tropem Szwedzkiego” zwany dalej Rajdem odbędzie się w dniu 26 lipca 2014 r.
Terenem rozgrywania zawodów będą miasta: Dąbrowa Górnicza, Sosnowiec, Siemianowice Śląskie, Katowice i okolice.

CELE IMPREZY

Popularyzacja imprez na orientację, jako doskonałej formy aktywnego wypoczynku;

Ukazanie Uczestnikom twórczości Szwedzkiego;

Wyłonienie najlepszych zawodników wśród uczestników;

Propagowanie zdrowego trybu życia, turystyki i rekreacji;

Wymiana doświadczeń przez sympatyków imprez na orientację;

Praktyczne potwierdzenie własnych umiejętności w posługiwaniu się mapą i kompasem;

Sprawdzenie granic swoich możliwości.

BAZA RAJDU: 

Baza Rajdu będzie zlokalizowana najprawdopodobniej w Dąbrowie Górniczej lub Siemianowicach – będzie podana w późniejszym terminie.

ORGANIZATOR
FHU Rowerowa Norka
Monika Kosmala
ul. Łaskowa 25 A
42-523 Dąbrowa Górnicza
tel. 798 78 24 32
e-mail: kontakt@rowerowanorka.pl

www.rajdynaorientacje.rowerowanorka.pl

 

WYŻYWIENIE:
Organizator zapewnia jeden ciepły posiłek w Bazie Rajdu (po Rajdzie) oraz kiełbaski na ognisko.

TRASY:
Uczestnicy będą mieli do wyboru trasy o różnej długości i stopniu trudności:

Rowerowa rekreacyjna – 50 km;

Rowerowa giga – 100 km;

„Czymkolwiek” – 100 km;

Piesza – 30 km;

Piesza extreme – 50 km;

HARMONOGRAM RAJDU:
– 8:00 – 9:45 – wydawanie pakietów startowych;
– 9:45 – 10:00 – odprawa techniczna;
– 10:00 – start rajdu;
– 10:00 – 18:00 – rywalizacja Uczestników na trasie
– 18:00 – koniec limitu czasowego;
– 18:30 – oficjalne zakończenie rajdu.

FORMULARZ ZAPISÓW

PUNKTY KONTROLNE:

Punkty kontrolne (PK) w terenie będą oznaczone lampionami. Lampiony to biało-pomarańczowe kartki formatu A4, z numerem punktu, perforatorem oraz kodem punktu. Obecność na punktach będzie potwierdzana na kartach startowych, które uczestnicy (po otrzymaniu w biurze zawodów) muszą posiadać przy sobie. Potwierdzenie punktu kontrolnego będzie polegać na przedziurkowaniu odpowiedniej kratki na karcie startowej, w przypadku gdy na punkcie nie będzie perforatora należy spisać kod punktu na kartę startową lub zrobić zdjęcie kartki/lampionu na punkcie. W przypadku braku lampionu należy udokumentować fakt przybycia na miejsce PK zdjęciem miejsca,
w którym powinien znajdować się PK. Punkty kontrolne zlokalizowane będą przy graffiti Szwedzkiego. Ich odnalezienie nie powinno stanowić problemu dla każdego turysty. Każdy z zawodników powinien odwiedzić punkt osobiście.

ZASADY ROZGRYWANIA ZAWODÓW:

 Aby zostać sklasyfikowanym w zawodach na każdej z tras należy prawidłowo potwierdzić co najmniej jeden PK;
Za każdy prawidłowo potwierdzony PK zawodnik otrzyma 1 punkt przeliczeniowy;
Zwycięzcami w poszczególnych kategoriach zostaną osoby, które na danej trasie zdobędą najwięcej punktów przeliczeniowych w najkrótszym czasie;
W klasyfikacji w pierwszej kolejności brana będzie pod uwagę suma punktów przeliczeniowych, a w drugiej czas przybycia na metę;
Za przybycie na metę po wyznaczonym limicie czasu naliczane będą punkty karne – za każdą rozpoczętą minutę spóźnienia odejmowany będzie jeden punkt przeliczeniowy;
W zawodach wykorzystywana zostanie mapa turystyczna;
Zawodnicy na trasach rowerowych zobowiązani są do jazdy w kasku sztywnym;
Zaleca się wyposażenie uczestników w mapnik, licznik kilometrów, kompas i podstawowe narzędzia do naprawy roweru;
Nieklasyfikowani będą zawodnicy, którzy nie przestrzegają zasad sportowego zachowania, nie zaliczyli żadnego punktu kontrolnego, nie zwrócą karty startowej po przybyciu na metę lub nie dotrą na metę do godz. 19.00;
Uczestnicy startujący na trasie „czymkolwiek” mogą poruszać się motocyklem, samochodem, komunikacją miejską.
Uczestnicy, którzy podczas zawodów nie mogą bądź nie chcą kontynuować jazdy z jakiegokolwiek powodu, zobowiązani są poinformować o tym fakcie Organizatora;
Organizator zastrzega sobie prawo do skrócenia tras zawodów ze względu na złe warunki atmosferyczne lub odwołania zawodów z powodu siły wyższej.

KLASYFIKACJA:

Na trasach uczestnicy będą klasyfikowani w kategoriach:
Rowerowa rekreacyjna – 50 km – kategoria kobiety/mężczyźni/junior (osoby do 16 roku życia);
Rowerowa giga – 100 km – kategoria kobiety/mężczyźni/junior (osoby do 16 roku życia);
„Czymkolwiek” – 100 km – kategoria kobiety/mężczyźni/junior (osoby do 16 roku życia);
Piesza – 30 km – kategoria kobiety/mężczyźni;
Piesza extreme – 50 km – kategoria kobiety/mężczyźni.

ŚWIADCZENIA:

karta startowa, mapy i numer startowy,
posiłek regeneracyjny na mecie,
biesiada przy ognisku z pieczeniem kiełbasek,
wrzątek do celów spożywczych,
inne materiały w miarę napływu świadczeń.

NAGRODY:

Trofea dla najlepszych zawodników na poszczególnych trasach
Płótno namalowane przez Szwedzkiego dla osoby, która odpowie poprawnie na pytanie konkursowe

SILESIA STREETBALL CUP VOL.3

Koszykówka znów zagości na Stadionie Śląskim w ramach turnieju Silesia Streetball Cup vol. 3, który odbędzie się w sobotę 7 czerwca na obiektach treningowych śląskiego giganta. Jak to miało miejsce w poprzednich edycjach, również teraz turniej zostanie rozegrany w kilku kategoriach. Wszelkich szczegółów dowiedzieć się można na stronie www.stadionslaski.pl

 

W razie pytań prosimy o kontakt pod adres mailowy mariusz.mendala@stadionslaski.pl lub telefonicznie (32) 603-26-03.

 

Serdecznie zapraszamy wszystkich zainteresowanych!

 stadion

NIGHTSKATING KATOWICE

Nightskating, czyli nocny przejazd rolkarzy przez miasto wrócił w maju do Katowic. W zeszłym roku podczas kwietniowej edycji Katowice Nightskating przez miasto przejechało ponad 3000 amatorów ośmiu kółek. W tym roku od maja do września ma się odbyć 10 imprez. Znamy już daty pierwszych pięciu imprez w stolicy aglomeracji.

  • 11 maja 2013 roku (sobota)
  • 23 maja 2013 roku (czwartek)
  • czerwca 2013 roku (czwartek)
  • 20 czerwca 2013 roku (czwartek)
  • 6 lipca 2013 roku (sobota)

Start każdego przejazdu o godzinie 20.00 z placu pod Spodkiem. Pozostałe terminy organizatorzy ogłoszą wkrótce.

W przeciwieństwie do poprzednich lat, tym razem Nightskating ma się odbywać nie tylko w czwartki, ale również w weekendy, w tym roku nie będzie również przerwy wakacyjnej.

Podczas przejazdu 23 maja mam zamiar sprawdzić swoje możliwości i przeżyć na własnej skórze emocje, które bez wątpienia towarzyszą tej imprezie. Trasa wyglądać będzie następująco:

293704_520975667939764_1418842233_n

Oprócz tego Organizator ogłosił konkurs:

1. Przyjdź 23.05 i 6.06 na Katowice-Nightskating

2. Strzel fotkę, nagraj filmik… pt. ” I♥Nightskating ”

3. Wyślij swoje dzieło + dane autora do 7.06 na kontakt@nightskating.pl

4. Nadesłane materiały umieścimy na naszym facebook.com/nightskating.polska

5. Fota/film który do 19.06 zbierze największą ilość lajków wygrywa: Paryż na rolkach dla 1 os .https://www.facebook.com/events/151330835049656/

6. Odbiór nagrody na imprezie Katowice-Nightskating 20.06

Powodzenia!

Wiecej na temat wyjazdu: biuro@silesiasport.pl tel: 32 209 56 18

417903_10151595854544710_1771024320_n

 

To co? Widzimy się?

Ja będę. Klaudia.

bloSilesia – OD ZERA DO BLOGERA

Pojęcie „czas wolny” zmieniło ostatnio u mnie znaczenie. Kiedyś, gdy miałam chwilę wolnego: oglądałam TV, grałam w grę The Sims albo leżałam do góry brzuchem. Odkąd założyłam bloga telewizję oglądam o 6 rano przed wyjściem do pracy a raczej słucham przy okazji robienia innych, ważniejszych rzeczy, gra leży w kącie a do góry brzuchem nie leżałam od 4 miesięcy. Prowadzenia bloga zdominowało moje popołudnia, nie wychodzę z domu bez aparatu fotograficznego i nie wyobrażam sobie, by nie poświęcić aktywności fizycznej, chociażby godzinę dziennie. Robię też inne rzeczy np. staram się bywać w miejscach gdzie mogę poznać nowych ludzi, od których mogę się inspirować, oraz od których mogę się czegoś nauczyć.

W dniu dzisiejszym uczestniczyłam w spotkaniu OD ZERA DO BLOGERA, które zorganizowane było dzięki inicjatywie BLOSILESIA.

Blosilesia to inicjatywa, której głównym celem jest integracja śląskiego blogosfery. Pomysł organizacji spotkania zrodził się podczas Blog Forum Gdańsk 2012 – największej polskiej imprezy skupiającej środowisko osób prowadzących blogi/vlogi.

 

Idea spotkań to bliższe poznanie osób ze Śląska skupionych wokół blogów/vlogów. Dzięki uczestnictwie w spotkaniu dowiedziałam się jak blogowanie wygląda u innych, jakie mają koncepcje na dalszy rozwój bloga i w  ogóle skąd się wziął pomysł by bloga założyć.

Prowadzącymi byli:

Tomasz Lach

Bloguje od 2006 roku. Autor jednego z najpopularniejszych polskich blogów kulinarnych. Zawodowo prototypuje, optymalizuje i projektuje na potrzeby internetu.

Mateusz Ochman

Autor bloga Bóg, honor & rock’n’roll!. Mówią, że Hołownia Internetu, choć woli określenie von Hildebrand Blogosfery, ale to wymyślił sobie sam, więc się nie liczy. Współprowadzący Bez Imprimatur oraz skryba w Polecam poczytać Ratzingera. Krzewiciel idei katolicyzmu jako lifestylu doskonałego. Pogodnie usposobiony, ale kiedyś się doigra.

Kuba Nagórski

Trainer, speaker, PR &SM specialist, CEO- agencja kreatywna kręeci sięe! Specjalista od marketingu zintegrowanego, miłośnik social media, szkoleniowiec i mówca w wolnych chwilach,zaangażowany również w trzeci sektor. Od marca 2013 roku koordynator i inicjator Katowickich Czwartków Social Media. Wraz z Adrianem Wawrzyczkiem współtwórca śląskiej społeczności Instagramers Silesia.

 

Patronat medialny objęli:

ANTY_1064_BLACK_mini

biala-malpa-150x150

frugo-s

 

Udział w spotkaniu bardzo mi się podobał, poznałam kilka ciekawych osób, dowiedziałam się o blogach, o których wcześniej nie słyszałam no i przede wszystkim poszerzyłam swoją wiedzę a przecież to dla mnie najistotniejszy punkt programu. Na następne spotkanie udam się bez zastanowienia.

Spotkanie miało miejsce w jednej z katowickich knajp, która trochę mnie zdzwiła informacją, że nie posiada w swojej ofercie wody.

Na szczęście po zakończeniu wszyscy otrzymali mały prezent od Frugo.

Klaudia.

małpa

kuba

małpa

małpa2

małpa3

frugo